Była Małopolska, teraz czas na Wielkopolskę, mój rodzinny dom.
Kuchnia wielkopolska ziemniakiem słynie, a dokładniej pyrą, jak my miejscowi mówimy. Od XIX wieku właśnie ziemniaki zaczęły
królować na naszych wielkopolskich stołach. To właśnie dania mączne i ziemniaczane stanowiły od zawsze podstawę tutejszej kuchni,
mniej jadano mięsa czy ryby.
Jedną z najbardziej popularnych potraw w Poznaniu i okolicach są właśnie PYRY Z GZIKIEM, czyli ziemniaki gotowane w mundurkach,
podawane z gzikiem - twarogiem z cebulą, śmietaną i szczypiorkiem.
Według mnie, najlepszy obiad na świecie!
Prócz tego, popularnością odznaczały się także: zupa ŚLEPE RYBY (czy też RZADKIE PYRKI), a więc zupa z ziemniaków, bądź
też PLYNDZE - placki ziemniaczane. Zajadamy się też SZAGÓWKAMI (inaczej KOPYTKA czy też SZARE KLUSKI). Są to kluseczki
z mąki i ugotowanych ziemniaków, które swoją nazwę biorą od kształtu. Z ciasta robi się wałek, a ten krojony jest na ukos - "na szagę",
zyskując rombowaty kształt.
Dodatkowo mamy KULANKI - kluski "kulane" na stolnicy, z surowych ziemniaków i mąki, czy też drożdżowe pyzy, zwane KLUCHAMI NA PARZE
albo ŁACHAŃCAMI, podawane zamiast ziemniaków do mięs i sosów. Z pyzami i MODRĄ KAPUSTĄ gospodynie najchętniej
podają pieczoną kaczkę. Jako przekąska często służy galaretka z mięsa, zwana GALARTEM albo ZIMNYMI NÓŻKAMI.
Przepisy na wielkopolskie potrawy można znaleźć tutaj: http://www.poznan.pl/kuchnia_wielkopolska/.
PYRY Z GZIKIEM.
/tradycyjna kuchnia wielkopolska;/
dla 2-3 osób
pół kilograma małych młodych ziemniaków
kostka białego sera
szklanka kwaśnej śmietany (najlepiej 18%)
pęczek szczypiorku
duża cebula
sól, pieprz,
Ziemniaki gotuję w mundurkach do miękkości, odcedzam.
Cebulę kroję w drobną kostkę, szczypiorek siekam, mieszam
wszystko z serem, śmietaną. Doprawiam solą i pieprzem.
Podaję z ciepłymi ziemniakami, które każdy, według tradycji,
obiera sobie sam.
Świetnie też smakuje wersja urozmaicona o świeże, wiejskie masło,
które nakłada się na przekrojonego ziemniaka, aby się pięknie stopiło
i zagryza łyżką gziki.
Pozdrawiam,
Karmel-itka
Ziemniaki i biały ser to dla mnie cudne połączenie. Najlepiej z patelni :D I do tego złota cebulka :)
OdpowiedzUsuńo, też dobry pomysł!
Usuńpyry uwielbiam w każdej postaci, z gzikiem jeszcze nie jadłam, chyba sobie zrobię sama, zanim trafię do porządnej knajpy gdzie podają to cudo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Monika
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTypowe pyszne poznańskie danie:)
OdpowiedzUsuńChciałbym Cię zaprosić na swój blog kulinarny: kulinarnerewolucjeanette.blogspot.com - jestem początkująca ale szybko się uczę :) Pozdrawiam
oj, typowe, typowe :]
UsuńAle mi ślinka cieknie !!! Kocham pyry z gzikiem :)
OdpowiedzUsuńnie ma nic lepszego!
UsuńUwielbiam ,bo jest pyszne i nie leży za długo na żołądku. Mogę się wprosić ;P ?
OdpowiedzUsuńPzdr!
a wpadaj śmiało! :]
Usuńo! a właśnie myślałam dziś o takim daniu, chociaż przyznam, nie robiłam dotąd, smakowałam natomiast podczas mojej pierwszej wizyty w Poznaniu:)
OdpowiedzUsuńp.s. piękne zdjęcia u Ciebie!
dziękuję :] i jak, pyry z gzikiem pyszne są
UsuńJa nie przepadam za samym gzikiem - ale musisz mi wybaczyć - ja z Mazowsza :) Za to ziemniaki mogę zjeść w każdej ilości :D
OdpowiedzUsuńoj tam, nie ma co wybaczać! jednym smakuje, innym nie :] ale u nas to chyba już każdy je, nawet z przyzwyczajenia :p
UsuńPiątkowy obiad idealny! A do tego kompot z korbola ;) W mojej rodzinie (pow. N. Tomyśl) mawia się "plińce", "paruchy" i "galat", pozdrawiam z Kujaw ;)
OdpowiedzUsuńo tak, galat, paruchy albo kluchy na parze, plińce lub plyndze i szneka z glancem xD
UsuńOj tak, kompot korbola musi być!
Pozdrowienia.
I masz, śos czego nigdy nie jadłam, pewnie dlatego, że pochodzę z Mazur :-) Ale ze słyszenia znam.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu, to jest i zawsze była gzika, a nie gzik, ale smak ten sam... Pycha :)
OdpowiedzUsuńmmm :D uwielbiam pyry z gzikiem!
OdpowiedzUsuńZiemniaki z serem- moja miłość :)
OdpowiedzUsuńW moim pierwszym domu rodzinnym starsi dodawali jeszcze do niego odrobinę oleju lnianego (mam nadzieję, że pamięć mnie nie zawodzi ;)).
Pychota :)
Oj tak, lniany lub rzepakowy, nierafinowany oczywiście. Pamiętam, że czasami wylewało się trochę oleju na talerzyk, soliło i zajadało, maczając w nim chleb (a to niby typowo śródziemnomorski zwyczaj, ciekawe tylko, skąd się wziął na wielkopolskiej wsi) ;) Do teraz pamiętam jego specyficzny, mocny aromat i niewielką, szklaną butelkę. Pochodził z niedalekiej Opalenicy, jeśli się nie mylę :)
UsuńTo ja się częstuje bo ja poznańska pyra jestem. Z gzikiem to już rarytas :-)
OdpowiedzUsuńmieszkam w okolicy Poznania od urodzenia i jak mnie najdzie apetyt na pyry z gzikiem to jem je nawet na kolację :-D ale do tego przysmaku dobieram jeszcze śledzika z octu w śmietanie ( takiej własnej produkcji) z odrobiną cebulki pokrojonej w piórka. Po takim daniu aż żyć się chce:-D
OdpowiedzUsuńZrobiłąm z tego przepisu i wyszło pysznie, ale pytanko - po co obierać młode ziemniaki? W skórce najwięcej witamin :)
OdpowiedzUsuń