Nie pamiętam tego, ale z opowiadań wiem, że już od najmłodszych lat zaglądałam do garów. Mama, gotując zupę, trzymała mnie na ręku, drugą mieszając, by nic się nie przypaliło. A stary, pożółknięty gruby zeszyt, rodzinna biblia kulinarna, towarzyszy mi do dziś.
KREM Z PIETRUSZKI.
/własny od podstaw;/
4-6 porcji
1 kg pietruszki (bulwy)
3 duże cebule
1 litr bulionu warzywnego (może być z kostki)
3 łyżki oleju z pestek winogron
pieprz biały
szczypta gałki muszkatołowej
ew. sos sojowy do smaku
Cebulę obieram, siekam i szklę na rozgrzanym oleju w garnku.
Pietruszkę obieram i kroję w plasterki. Wrzucam do cebuli,
zalewam bulionem i gotuję do miękkości warzyw.
Następie całą zawartość garnka dokładnie miksuję przy pomocy
blendera na krem. Doprawiam gałką muszkatołową i pieprzem.
Podaję z kilkoma kroplami oleju lnianego i listkiem bazylii.
SMACZNEGO!
Pozdrawiam,
Karmel-itka
Mniam, mniam bardzo lubię krem pietruszkowy :D
OdpowiedzUsuńO, fajny! Muszę kiedyś spróbować. :)
OdpowiedzUsuńMniam, pyszny musi być :)
OdpowiedzUsuńMoja Mama też ma taki magiczny notes, ogromnie lubię go przeglądać :)
Pyszny a do tego piękne zdjęcie!
OdpowiedzUsuń