Mleko roślinne w diecie beznabiałowej to znakomity odpowiednik zwykłego mleka krowiego. Jest lżejsze, dla mnie osobiście - smaczniejsze i obfituje w bogactwa, jakie skrywają w sobie te roślinki/strąki/orzechy, jakich użyliśmy.
Co ciekawe, ostatnio czytając i wdrażając w życie małym kroczkami dietę paleo (ojej, czy wytrwam, pojęcia nie mam) dowiedziałam się, że spożywanie orzechów, nasion i ziaren na surowo, np. prosto z paczki, nie wnosi do naszej diety zupełnie nic. No, chyba, że liczymy przyjemność z chrupania.
Również obróbka termiczna, czyli słynne prażenie m.in. pestek słonecznika czy nasion dyni niekoniecznie jest dobre. Pod wpływem wysokiej temperatury, jaka wytworzy się na patelni (powyżej 100 stopni Celsjusza) wiele z korzyści zostaje zniwelowanych. Jemy po prostu dla smaku i przyjemnego gryzienia.
Co więc zrobić, żeby zyskać jak najwięcej z jedzonych przez nas pestek i nasion, orzechów czy migdałów? Należy je namoczyć, najlepiej ok. 8-12 godzin, w zależności od stopnia twardości danego produktu. Migdały na pewno będziemy moczyć nieco dłużej aniżeli pestki słonecznika (i mówię tu o migdałach całych, a nie płatkach). Po tym procesie, zawarte składniki odżywcze i mineralne stają się łatwiej dostępne i znacznie lepiej przyswajalne. Jedząc migdały zyskujemy pewność, że znajdujący się w nich magnez w większej części zostanie przez nas wchłonięty.
MLEKO FISTASZKOWE.
/własny;/
200g fistaszków obranych z łupinek i skórek
1,5-1,75 litra ciepłej, przegotowanej wody
ewentualnie słodzidło do smaku (pominęłam)
Fistaszki, uprzednio odpowiednio przygotowani do użycia, zalewam ciepłą, można i nawet gorącą (ale nie wrzącą) wodą i zostawiam na 8-12h, najlepiej na całą noc, aby się namoczyły. Następnie blenderem dużej mocy lub w robocie kuchennym miksuję wszystko tak, aby całkowicie rozdrobnić orzechy.
Następnie odcedzam papkę orzechową od płynu na sitku z drobnymi oczkami, papkę dobrze odciskam, a dodatkowo mleko fistaszkowe filtruję przez jałową gazę, aby pozbyć się ewentualnych drobin.
Przelewam do butelki. Przechowuję w lodówce 2-3 dni.
Z pozostałości, a więc papki orzechowej, można zrobić pyszne smarowidełko do chleba czy wafli żytnich i bezglutenowych, coś na kształt orzechowego "serka". Wystarczy dobrze odciśniętą masę połączyć z ulubionymi dodatkami słodkimi lub słonymi i cieszyć się fajnym kąskiem.
Na przykład na słono: sól, pieprz, szczypiorek, koperek, posiekane chili lub zioła.
Na słodko zaś: miód, cynamon i inne przyprawy korzenne, kakao lub domowa konfitura.
SMACZNEGO!
Pozdrawiam,
Karmel-itka
Bardzo ciekawe mleko, będę musiała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńpolecam serdecznie!
Usuńcoś dla mnie, fajna propozycja! :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
Usuńciekawy pomysł, chyba się skuszę :)
OdpowiedzUsuńnaprawdę warto!
Usuńjeszcze takiego nie próbowałam, ale bardzo ciekawy przepis!
OdpowiedzUsuńjeden i drugi produkt świetny!
OdpowiedzUsuńmiło mi, dziękuję!
Usuńnie robiłam jeszcze nigdy roślinnego mleka, czas najwyższy :-) tymbardziej, że akurat z fistaszków nie będzie tak drogo :-))
OdpowiedzUsuńto akurat racja - wychodzi w miarę przyzwoicie, w porównaniu np. z migdałami. Ale przeliczając kupne (pełne chemii) napoje sojowe, lepiej zrobić mleko roślinne samemu :)
UsuńMuszę koniecznie wypróbować, super :)
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł! No i nic się nie marnuje :)
OdpowiedzUsuń