Nie ukrywam - uwielbiam desery. Zresztą nie tylko ja, Karmele-on mógłby jeść praktycznie wszystko na słodko, co i tak w niczym by mu nie przeszkadzało. Hm, mnie chyba w sumie też nie ;)
Długi czas nie jadłam galaretek, nie wiadomo nawet, dlaczego. Nie jestem w końcu wegetarianką, jedynie nie jem mięsa z przyczyn konsumenckich - nie lubię, ot co. Podejrzewam jednak, że mogło być to spowodowane boomem ma wegetarianizm i weganizm. Chciałam być modna, a skoro zrezygnowałam częściowo ze zwierząt, myślałam, że jestem już wege. BŁĄD ! Musiało minąć trochę czasu, bym w końcu to zrozumiała i zmieniła.
Dobra, samej żelatyny nie ruszę. Odrzuca mnie mięsny zapach. Lecz galaretki? Dlaczegóż by nie! Oczywiście, agar spełnia moje oczekiwania, można też znaleźć galaretki na jego bazie, ale nic nie zastąpi prawdziwej... Najlepiej jeszcze w truskawkami i bitą śmietaną (której niestety jeść nie mogę).
Jestem na etapie szukania siebie i swojego miejsca na kulinarnej mapie. I choć zaprowadzam chaos w swojej głowie, powolutku, małymi kroczkami odnajduję się. Powracam do wyeliminowanych składników, czasem w to miejsce rezygnuję z innych. Staram się jednak NIE IŚĆ ZA MODĄ, lecz JEŚĆ TO, CO LUBIĘ i CO UZNAJĘ ZA SŁUSZNE.
W końcu nie zaglądam nikomu w talerz i nie krytykuję. Tego samego oczekuję od innych.
Najlepszymi dla mnie są galaretki Winiary. I to, że o tym wspominam nie ma nic wspólnego z faktem, że należę do wąskiej grupy ambasadorów tej marki. Po prostu są warte tego, by z nich korzystać. Po pierwsze - nie zawierają konserwantów i sztucznych barwników (wielki, wielki plus!). Po drugie - smak, a po trzecie - intensywne kolory, cieszące oko.
Podczas sobotniego spotkania wypróbowałam nowe smaki galaretek, jakie obecnie w wakacyjnym sezonie oferuje marka Winiary. Są bardzo orzeźwiające, ślicznie kolorowe i przyjemne w smaku.
Najbardziej rozśmieszył mnie fakt, że Karmele-on, teoretycznie zajmujący się blogiem od przysłowiowego "zaplecza" wciągnął się w gotowanie! I blogowanie także. Bardziej szalał ze swoim aparatem aniżeli ja, czerpiąc z tego tak dziką przyjemność... Nie do opisania ;)
TĘCZOWE GALARETKI EGZOTYCZNE Z OWOCAMI I BITĄ ŚMIETANĄ**
/własny; współpraca z marką Winiary;/
2-3 porcje
- 1 opak. galaretki Winiary o smaku limonki i trawy cytrynowej (Smak Bali)
- 1 opak. galaretki Winiary o smaku ananasa i granatu (Skarb Mauritiusa)
- 1 opak. galaretki Winiary o smaku mango i marakui (Klejnot Hawajów)
- bita śmietana **
- ulubione owoce (u mnie morele i truskawki)
Każdą z galaretek rozpuszczam w 1 1/3 szklance wody. Wylewam na osobne, płaskie talerze i zostawiam, aż całkowicie stężeją. Następnie kroję je w kostkę.
W szklankach układam na zmianę kolory galaretek. Dekoruję bitą śmietaną i owocami.
SMACZNEGO!
** W wersji bezlaktozowej bitą śmietanę zamieniłam na ubitą śmietankę kokosową (stałą fazę mleka kokosowego z puszki z odrobiną płynu.
Pozdrawiamy,
Karmel-itka i Karmele-on
No nie! To wygląda genialnie :D Moja siostra byłaby wniebowzięta :)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
nowe logo jest tak złeeeeee :/
OdpowiedzUsuńGenialne te galaretki. Idealne na imprezę albo dla dzieci.
OdpowiedzUsuńJaki śliczny deser, aż żal go pożreć. :)
OdpowiedzUsuńMarta/migotka21
Optymistycznie nastraja taki deser :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię te galaretki, jedyne na co trzeba uważac to ilość wody. Odrobinka za dużo i już nie tężeją :D
OdpowiedzUsuńoj to racja - ja zawsze daję odrobinę mniej :)
UsuńSuper galaretki:)
OdpowiedzUsuńFantastycznie wygląda,miło popatrzeć ;))
OdpowiedzUsuńMega kolorowo :) pysznie!
OdpowiedzUsuń